Drodzy czytelnicy.
Praca na uniwersytecie Japońskim różni się zdecydowanie od nauki na uniwersytecie w Polsce. Różnic jest sporo. Można by chyba wymieniać w nieskończoność.
Jedna jednak jest dla mnie najbardziej widoczna.
Trzeba się uczyć. Niestety nie ma tej mitycznej sesji, jak u nas.
Także pracuję dzielnie.
Postanowiłem dziś troszkę poeksperymentować w dziedzinie produktów spożywczych.
Najpierw w stołówce postanowiłem w końcu zamówić coś innego niż kurczaka w cieście. (muszę jednak podkreślić, że tutejszy kurczak w cieście nie ma nic wspólnego z kurczakiem w cieście z polskich „Chińczyków”. Jeśli mam być szczery, to jako przeciętny student warszawski znam na pamięć menu azjatyckich restauracji. Co ciekawe, nie znalazłem dosłownie nic wspólnego pomiędzy naszymi daniami azjatyckimi a azjatyckimi daniami azjatyckimi). Chyba powoli wchodzę na taki poziom, w którym to dygresje stanowią 90% wypowiedzi, więc wracamy do początkowego wątku. Kto pamięta o czym było?
Ja nie pamiętałem, musiałem zerknąć na początek artykułu. No więc zamówiłem zupę.
W mojej opinii zupa ta słabo wypada nawet przy wifonach. A swego czasu byłem koneserem tych najpopularniejszych u nas zupek chińskich. Tak czy inaczej zupa była niedobra. Makaron był surowy (taki pękający) a sama „zupa” miała konsystencję krochmalu. Nigdy go nie jadłem, ale myślę, że tak właśnie musi smakować krochmal.
Także w wyniku braku satysfakcji zamówiłem kolejne danie tym razem o dziwo trafione.
Tym razem kurczak smażony w ostrym czymś.
W końcu też postanowiłem zrobić użytek z mojej nowo nabytej patelni.
Podaję przepis:
Gotujemy ryż, myjemy kapustę i siekamy na drobno, smażymy ją na oleju, kroimy marchewkę i dorzucamy do kapusty. Ugotowany ryż wrzucamy na patelnię, a następnie wyciskamy dość popularne tutaj „curry” w torebce do tegoż co jest w patelnie.
(jako dygresję powiem tylko, że u nas curry jest raczej znane jako proszek, tutaj jako gęsta ciecz). Smażymy jeszcze chwilkę i jemy.
Danie jak zawsze ma swoje plusy minusy
Plusy
-proste
-szybkie
-tanie
-pozwala pozbyć cię walających się od niewiadomo kiedy różnych rzeczy z lodówki
Minusy
-właściwie wada jest tylko jedna. Niedobre
Ale nie poddaję się.
Problem jest zasadniczy. Potrafię co nieco ugotować, ale wszystko z czego potrafię gotować jest tutaj nieosiągalne. Pomimo wszelkich przeciwności postanowiłem sobie w tym tygodniu zrobić kotleta z ziemniakami. I nic mnie nie powstrzyma. Udało mi się już wyszperać pierś z kurczaka, która jest tańsza niż biżuteria. Susze też chleb na bułkę tartą, gdyż jest to zupełna egzotyka w tym rejonie. Kupiłem tez kilka ziemniaków. (Ci którzy jeszcze nie widzą, niech wiedzą, że ziemniaki kupuje się tutaj na sztuki !!!! plus minus 1 PLN za sztukę).
Jutro dzień wolny od nauki, więc będę mógł odrobić zaległości. Poza tym naginata i zobaczymy co jeszcze.
Trzymajcie się w Ojczyźnie.
wtorek, 22 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Witam, po pierwsze zazdroszcze widoku młodych japonek:D:D:D a po drugie współczuje niesnasek językowych i niesmacznych potraw, a co do mojego ineteresu to zamawiam "bezsenność" :P jeżeli propozycja aktualna oczywiście:P aha i jeszcze jedno życzę powodzenia na japońskiej drodze życiajak przyjedziesz to może małe
co nieco :P
Prześlij komentarz