Dziś dzień bez zajęć. (teoretycznie)
Niestety pomimo braku wykładów nie obeszło się bez nauki. Nie tutaj takie numery. Ale o tym później. Najpierw udało mi się wybrać w końcu wybrać na kółko „naginaty”. Okazało się ono być bardzo małym kółkiem. Chcąc nie chcąc zabawiłem się z czytelnikiem w małą gierkę słowną. Już wyjaśniam. Z jednej strony kółko jest małe, gdyż należy do niego dwie osoby, z drugiej zaś można powiedzieć, że kółko jest małe, bo średnia wzrostu waha się gdzieś w okolicach metr pięćdziesiąt. Także było śmiesznie, bo przyszły dwie nowe osoby. Poza mną jeszcze taki mój kolega z Indonezji o posturze zbliżonej do mojej. Ach, zapomniałem wspomnieć, że w te dwie osoby w kółku to dziewczyny. Więc my dwaj instruowani przez skrzaty musieliśmy wyglądać naprawdę śmiesznie. Tak czy owak jest to sport bardzo ciekawy. Myślę, że każdy chłopiec za młodu uwielbiał się bić patykami. Teraz można się pobawić naprawdę sporym kijem. Co ciekawe nasze treningowe naginaty są zbudowane w specjalny sposób tak, że jak się nimi szybko macha to świszczą. Jako, że trening jest tylko raz w tygodniu, to pewnie się jeszcze tam wybiorę.
Potem było kolejne szkolenie. Tym razem z korzystania z siłowni i sali gimnastycznej. Co ciekawe nie było wykładu jak zawsze tylko puszczono nam film. Generalnie film był dziwny i dość niezrozumiały, bo wyjaśnione zostały tam wszystkie rodzaje ćwiczeń jakie można robić na siłowni w 20 minut. Myślę, że i tak nikt z tego nic nie zapamiętał, a jak ktoś chce ćwiczyć to i tak powinien kogoś, kto się na tym zna spytać. No ale nie mnie to oceniać. Zapraszam do obejrzenia reprodukcji filmu.
http://pl.youtube.com/watch?v=S8A78c0XepQ
Cała reszta dnia przeszła mi na nauce. Cóż, do przeczytania miałem przeszło 30 stron artykułów wszelkiej maści i godzinny dokument do obejrzenia. Co ciekawe jeden z nich był autorstwa profesora UW Zygmunta Baumana (czy to jest polskie nazwisko?). Tak czy inaczej artykuł ów był kompletnie chaotyczny i niezrozumiały. Pan profesor zdaje się lubuje we wstawianiu mnóstwa słów obcego pochodzenia (z niemieckiego, łaciny a nawet hiszpańskiego). Bez ich wytłumaczenia w żaden sposób, więc trzeba się odwoływać do wszelkiej maści słowników. Wyrazy współczucia dla wszystkich czytelników, którzy się z panem profesorem zetknęli.
Jutro znów japoński no i zobaczymy, czy był sens czytać to wszystko.
A, i jeszcze jedna rzecz. Pochwalę się, że przeprowadziłem wczoraj rozmowę z pewną panią z Japonii. Cała rozmowa odbyła się w języku japońskim.
Otóż jadłem sobie kanapkę jako drugie śniadanie w szkole. Podeszła jakaś starsza japońska pani i zaczęła do mnie mówić w swym rodzimym języku.
Ja grzecznie się uśmiechnąłem i odpowiedziałem „wakarimasen”, czyli „nie rozumiem”.
Pani odwzajemniła mój uśmiech i sobie poszła. Cieszę się, że już po 2 dniach nauki potrafię się porozumiewać w podstawowych sprawach w Tubylcami. Szkoda, że nigdy nie dowiem się o co Jej chodziło.
DOZO
środa, 16 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Macieju,
szalejesz :)
pozdrowienia z drugiej strony (Krakau)
Mumin
hej Maćku!
nie narzekaj tak strasznie na Baumana bo pewnie będzie dużo gorzej ;), jego się jeszcze w miarę przyjemnie czyta w porównaniu z niektórymi socjologami - witamy w cudownym świecie studiów humanistycznych :P
majka
Prześlij komentarz