sobota, 19 kwietnia 2008

19 Kwietnia

Witam wszystkich bardzo serdecznie.

Zgodnie z zapowiedziami dzisiaj działo się dużo. Wszelkie dzisiejsze przypadki są do obejrzenia w galerii na stronie:

http://picasaweb.google.com/MaciekKubik/OnsenDay

Od rana, czyli od 12 lataliśmy po wszystkich gorących źródłach w Beppu, które są zbyt gorące, aby się w nich kapać, ale z których stworzono inne atrakcje turystyczne. W sumie jest ich siedem. Niestety musieliśmy przez to opuścić imprezę kulturalną na naszym uniwersytecie. Prawdę mówiąc poszliśmy nawet zobaczyć co się dzieje. Akurat na scenie występowała grupa wokalna z międzynarodowym hitem „mały zuszku klaśnij rączkami” czyli „If You are happy and You know it clap Your hands”. Doszliśmy do wniosku, że to jednak zbyt skomplikowane dla nas. Tak więc poszliśmy na Onseny.

Pierwszy był onsenem rybnym. To znaczy było oczywiście gorące źródło, około 90 stopni Celsjusza. A poza tym było kilka budynków z różnymi akwariami. Były między innymi piranie i inne dziwne ryby. Tych innych jednak nie zidentyfikowaliśmy, bo nie wiedzieć czemu tylko piranie nie były opisane wyłącznie po angielsku. Były też zakonserwowane ciała jakiejś wielkiej ryby. Nie wiem co to za ryba, ale są zdjęcia w galerii więc zapraszam. Może ktoś podpowie.

Potem był onsen krokodylowy. Tutaj każdy komentarz wysiada przy zdjęciach, więc odsyłam do galerii. Po drodze minęliśmy muzeum seksu. Ale nie byliśmy w środku. Tylko zrobiliśmy sobie zdjęcia przy wejściu.

Następnie był onsen pitny. Najlepsze jest to, że nie trzeba jechać do Japonii, żeby napić się wody z oryginalnego źródła. Źródło „Tytus” z Rymanowa Zdroju koło Sanoka smakuje dokładnie tak samo. Co było za to ciekawe, to ławeczki. Jest tam takie miejsce do odpoczynku. Siada się na ławce, ściąga buty i wkłada nogi do gorącego baseniku, który jest pod nogami. Ze względu na ograniczoność czasu nie bawiliśmy się w to, ale wyglądało ciekawie.

Onsen-ZOO bardzo nas przygnębił. Zwierzęta były trzymane w warunkach makabrycznych. Było widać na ich twarzach smutek. Niektóre było widać, że są chore. Generalnie paw miał większą klatkę niż słoń. Bardzo przykre.

Po tym niemiłym doświadczeniu udaliśmy się do onsenu jajecznego. Jego specjalnością jest gotowanie jajek. I mają tam taki specjalny pudding (budyń z tego przygotowywany). Więc kupiliśmy sobie po jednym. Niestety był obrzydliwy. Prawdę mówiąc był tak wstrętny, że zabrało nam się na oddanie. No ale jakoś się powstrzymaliśmy.

Mądrości na dziś:
1. „nie jedz budyniu robionego z jajek gotowanych w gorącym gejzerze siarkowym w Japonii”
2. „jak chcesz z przyjaciółmi spróbować lokalnego specyfiku, to nie kupujcie wszyscy, tylko kupcie jeden i sprawdźcie, czy warto”

Zadośćuczynieniem Było to, że w tym nieszczęsnym onsenie jest piękny ogród palmowy, który w galerii tez można obejrzeć.

Potem był onsen błotny. Czyli gorące źródła bulgoczącego błota. Ciekawe
Potem był tzw. Onsen-piekło gdyż jest cały czerwony, dymi i jest gorący.

W końcu Onsen-gejzer strzelający słupem wrzątku na imponująca wysokość 4 metrów z poziomu 3 metrów pod ziemią. No ale zawsze coś.

Tak upłynął nam poranek i dzień onsenu. Zmęczeni i głodni ruszyliśmy do miasta w celach konsumpcji. Znajoma Christyny (tej małej czarnej) zaprowadziła nas do sushi baru. Bar ten był dla mnie wielkim zaskoczeniem. Otóż przez całą knajpę jedzie sobie po prostu taśmociąg. A na tym taśmociągu jadą sobie różne potrawy. Jak się nam co podoba, to cap. Porcje takie niewielkie no ale płaci się od talerza 2 PLN. Więc nie ma co wybrzydzać. Naprawdę niedrogo. W lokalu o naprawdę porządnym standardzie zjadłem 6 dań i zapłaciłem 12 PLN. I naprawdę się najadłem. W Polsce tak nie ma. Części potraw do teraz nie udało się zidentyfikować. Część do obejrzenia w galerii. Najciekawsze, po raz pierwszy w życiu spróbowałem węgorza. Od dziś mój poduszkowiec zawsze już będzie pełen węgorzy. Są naprawdę przepyszne.

Teraz powoli idę spać, bo jutro wycieczka na zamek

Pozdrawiam wszystkich

1 komentarz:

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.