niedziela, 13 kwietnia 2008

13 Kwietnia

Kości zostały rzucone.
Jutro zaczynamy naukę. Póki co spokojnie 2 przedmioty. Międzynarodowa socjologia (w wolnym tłumaczeniu) oraz japoński. Ci, którzy mnie znają ze szkoły wiedzą, że dzień dzisiejszy spędziłem na sprawdzeniu na jakie to przedmioty właściwie się zapisałem. Największy problem sprawiło mi dowiedzenie się, w jakich salach i godzinach się one odbywają. Na szczęście w końcu udało mi się ustalić wszystko łącznie z nazwiskami wykładowców. Jutro też mam ostatnie spotkanie ze wstępu do japońskiego, więc trzeba było sobie nieco powtórzyć krzaczki. Mam nadzieję, że się uda przejść przez to w miarę bezboleśnie. Pogoda niestety nie dopisała dziś, więc wszyscy siedzieli w akademiku. Większość dochodziła do siebie po wczorajszym wypadzie do miasta. Ja sporo czasu spędziłem na przygotowywaniu posiłków. Ale zaczyna mi to na nowo sprawiać frajdę. Dawno nie gotowałem akademikowo. Wieczorem spotkałem się z koleżankami z Europy na obiado-kolacji w kafeterii. Powymienialiśmy poglądy odnośnie różnych przedmiotów i naszych oczekiwań odnośnie wykładów. Dostałem od Nich też Ich zdjęcia z naszych wycieczek, więc niebawem pojawi się aktualizacja.
Wszystkich dzisiejszych czytelników przepraszam za dzisiejszy brak niesamowitych przygód.
Jedynie najadłem się dziś wstydu. A to dlatego, że po obiado-kolacji dziewczyny przyszły do mnie na chwilę po moje zdjęcia. No i się zaczęło. Okazało się bowiem, że One mają widoki z okien na naturę. A ja mam widok na drugi blok. Strasznie Im się spodobało to, że widać stąd co robią ludzie w swoich pokojach. Także chyba z pół godziny obgadywały wszystkich po kolei. W końcu (co było do przewidzenia) ktoś zauważył co się dzieje, więc wychylił się przez okno i pyta, czy mamy jakiś problem. (Właściwie, to dziewczyny, bo ja przegrywałem zdjęcia, a podglądactwo tak średnio mnie interesuje). Tak czy inaczej w momencie, gdy krzyknął dziewczyny :

a) schowały się za zasłoną
b) schowały się za ścianą
c) rzuciły się na ziemię

Także ich nie było widać, a mnie ze zdumioną twarzą owszem.
A, że nie chciałem ignorować biedaka, to musiałem się tłumaczyć. Mam nadzieję, że mnie nie zapamiętał.

W kąciku edukacyjnym dziś przepis na sałatkę z tuńczyka, sałaty i pomidora.

Składniki: pomidor, sałata, puszka tuńczyka, ząbek czosnku

Kroimy pomidora, kroimy 2-3 liście sałaty, dodajemy tuńczyka i posiekany czosnek.

Polecam.

A tak w ogóle to w końcu znalazłem normalną szynkę w sklepie. Wykosztowałem się, ale było warto. Po tylu dniach jedzenia dziwnych rzeczy kanapka z masłem i szynką smakuje niczym ambrozja.
Poza tym dziś jedne Chińczyk smażył chleb wcześniej maczany w jajku. Czuję się dumny.
Jadłem też ostatnio bardzo dobrą japońską potrawę. Nijakie „otonomijaki”.
Gdy tylko zdobędę przepis zamieszczę go tutaj.

Trzymajcie się Rodacy!

3 komentarze:

Agata pisze...

Znaczy się Ty też masz widok z okna na naturę, ale innej natury ;P

pisze...

Heh :) A ja z Kraka wróciłam i rzuciłam się do czytania ;)

Pamiętam, że w Dublinie tuńczyk też był hitem. :) Był to jeden z zestawów obiadowych poniżej 1 € ;) puszka tuńczyka, puszka kukurydzy, zamieszać i zjeść z pieczywem tostowym (innego brak :( )... :]

Smok pozdrawia :]

Myszość

Maciekkubik pisze...

Tutaj też nie ma chleba.
Tylko tostowy :(