Witam!
Dziś był dobry dzień.
Zaczęło się od samego początku. Ruszyłem z moim kolegą z piętra, Szwedem Joelem na zajęcia z japońskiego. Mieliśmy mieć zajęcia łączone z grypą Japończyków uczących się angielskiego. Przyszliśmy jako pierwsi do klasy F109 gdzie miały się odbyć zajęcia. Na drzwiach wielka kartka pełna krzaczków i między innymi jedyny fragment, który rozszyfrowaliśmy : „F109 --- > F108”. Patrzymy: w F109 nie ma nikogo, w F 108 siedzą jakieś małe żółte, no to wchodzimy. Siadamy normalnie grzecznie w ławkach i czekamy. Nasze podejrzenia wzbudził rysujący się powoli na twarzach małych i żółtych strach powoli przechodzący w przerażenie. Patrzyli się na nas jak cielątko na malowane wrota. Na odsiecz przyszły nam dziewczyny z naszej grupy, które nas zobaczyły, wyśmiały i kazały wracać do sali. Okazało się, że owszem sale były zmienione, ale kiedy indziej. Tak oto małą przygoda rozpoczął się nasz dzień. Zajęcia były bardzo ciekawe i dużo się nauczyliśmy. Choć ograniczał mnie bardzo mój wachlarz słownictwa, który jest naprawdę skąpy. Było sympatycznie.
Potem przechodząc ze skrajności w skrajność poszedłem na (ostatni!!!) egzamin połówkowy
z antropologii. Niestety świadom byłem braków w mojej wiedzy, więc dopytałem się o dwie rzeczy napotkanych znajomych. Kto mnie zna ten wie, że jak zwykle obydwa pytania, odpowiedź na które poznałem tuż przed rozpoczęciem pisania, pojawiły się w teście.
Jak to zwykle bywa więcej szczęścia niż rozumu.
Napisałem co wiedziałem i poszedłem na historię Japonii.
Pani przywitała nas informacją, że już poprawiła sprawdziany, i ma je ze sobą, ale nam nie powie jakie mamy oceny. Japończycy są z natury pokorni, więc przyjęli to bez mrugnięcia powieką. Międzynarodowi jak zwykle popatrzyli po sobie, ale nauczeni, że nie warto pytać uzbroiliśmy się w cierpliwość.
Potem było coraz ciekawiej. Pani poruszyła temat ostatnich zajęć odnośnie tego, że Japończycy nie wspominają o rzeczach nie chwalebnych dla ich kraju. Nawet w książkach i na wykładach. Kością niezgody był tu fakt, że Japonia trzykrotnie była lennikiem Chin.
Pani powiedziała, że była na ogólno-japońskiej konferencji historyków i zapytała na forum jakiegoś znanego profesora. Chciała nam przekazać odpowiedź zjazdu historyków japońskich na pytanie „dlaczego?”
Odpowiedź brzmi:
„BO TAK!”
Potem było jeszcze lepiej. Pani nam powiedziała, że egzamin poszedł za dobrze, bo na 110 osób na wykładzie 10 osób miało wynik lepszy niż 39/45. W związku z tym wycofała zaaprobowany już przez dziekanat wzór egzaminu końcowego, aby zrobić go o wiele trudniejszym, bo za dobrze nam idzie.
Potem już był arcynudny wykład o japońskiej sztuce pisania patykiem.
Po zajęciach postanowiłem troszkę odreagować. Byłem więc na sali gimnastycznej i pożyczyłem od kolegi na chwilę gitarę.
Zbliża się nasza przerwa między ćwiartkami semestru. Należy zatem gdzieś pojechać. Okazało się, że kilka grup międzynarodowych studentów wpadło na ten sam pomysł. Wygląda na to, że grupa około 10 osób wszelkich ras (oprócz żółtej) wyruszamy na Okinawę.
Jest to jedna z wysp Japonii, ale bardziej na południe, może w końcu będzie ciepło.
I to na razie tyle.
Pozdrawiam
1 komentarz:
i macie za swoje ;) po co się było uczyć, no po co??? ;)))
niesłychani są, niesłychani, można by powiedzieć, że to nie uczniowie tak zdolni ale nauczyciele tak wspaniali, że samo się wam nauczyło, ale chyba nikt tego żartu nie żartu w Japonii nie pojmie ;)
pozdrawiam słonecznie...
mysza :)
Prześlij komentarz