czwartek, 29 maja 2008

29 Maja

Zaległa relacja z dnia dzisiejszego.
A, spóźniona ze względu na natłok obowiązków, które to na szczęście powoli się już kończą.
Wstałem w sam raz, żeby po śniadaniu zdążyć na pierwsze zajęcia na 12.30.
Musiałem tam być gdyż trzeba było oddać wypracowanie stanowiące połowę oceny.
Potem krótkie podsumowanie wykładu i kolejny przedmiot zaliczony (przynajmniej tak optymistycznie zakładam).
Potem było troszkę trudniej, bo był egzamin ustny z japońskiego.
Niestety trochę się przejąłem i pomieszałem sporo rzeczy.
Na szczęście sam z siebie jestem zadowolony (nie wiem czy to po polsku).
Bo widzę postępy. Rozumiem co pani mówi, choć czasem ze złym końcówkiem, to powiem o co mi chodzi.
Wieczorem potrzebowałem się wyszaleć przed piątkowym egzaminem końcowym z japońskiego.
Zrobiłem więc sobie dobry obiad.
Kotlet z kurczaka z ziemniakami i surówką z pomidora i ogórka.
Niby nic, ale tutaj to naprawdę niezła osobliwość. Wszyscy w kuchni patrzyli z zaciekawieniem cóż to za dziwna potrawa.
Śmieję się z siebie, bo nie miałem soli. Więc ugotowałem ziemniaki bez niej, żeby je pomieszać z masłem. Masło jest tutaj niesamowicie słone. kto mnie zna bliżej wie, że sporo solę.
A tutaj jak zrobię jajecznicę i przegryzam chlebem z masłem, to nawet nie solę jajecznicy ani chleba i tak jest dla mnie za słone.
No, ale z masłem miała być tyko dygresja.
Wracając do ziemniaków. Były młode więc ugotowałem je w mundurkach.
Jak je obierałem to poczułem głód ziemniaczany. Ciągle tylko ryż.
Talk mnie wzięło, że jedną trzecią kartofli zjadłem samych tyle co obranych ze skórki.
Najlepsze ziemniaki jakie jadłem w życiu, choć nie posolone i bez koperku. (zresztą nie lubię koperku do ziemniaków)
Zamiast ogórka miał być najpierw broków, którego miałem zamrożonego. Niestety jak się rozmroził, to był miękki, a próba gotowania go skończyła się jedynie rozprzestrzenieniem niemiłosiernego smrodu po kuchni.
Nie wiem, gdzie popełniłem błąd.
Reszta dnia to już japoński.

Pozdrawiam

Brak komentarzy: