wtorek, 8 kwietnia 2008

8 Kwietnia

Dziś dla odmiany zacznę od opisu dnia wczorajszego.
Po napisaniu raportu na stronie zszedłem jeszcze do biblioteczki rzucić okiem na taką ciekawą książkę o przygodach pewnego angielskiego oficera pośród Arabów. Ale to nie istotne. Jak wracałem zobaczyłem w końcu kogoś z gitarą. Napadłem Go od razu, a szedł właśnie z koleżanką i kolegą na papierosa, więc poszedłem za nimi. Jako, że mieli zajęte ręce, to wziąłem instrument i zagrałem co mi pierwsze do głowy przyszło. (Sniegowice) Chyba się spodobało, bo zaprosili mnie do siebie na piętro. Tam zagrałem jeszcze dwie piosenki, po czym oddałem gitarę w dobre ręce. Tak czy inaczej część japońskiego społeczeństwa poznała już pierwsze zdanie po polsku tj. „Ja nie śpię”. Posiedziałem jeszcze chwilkę z nimi i poszedłem spać. Trening wczorajszy chyba jednak dał mi w kość, bo wstałem o 12.45. Także szybko zjadłem jakieś śniadanie i skoczyłem do moich znajomych pożyczyć znów instrument. Pograłem sobie troszkę na zieleńcu i poszedłem na mój drugi w życiu trening te-kwon-do.
Najlepszym komentarzem do mojego dzisiejszego treningu jest film studia filmowego „Skurcz” pod tytułem „Dżudo honor 7”

http://www.youtube.com/watch?v=47ZikZjeEJs

a przynajmniej najważniejszy dla polskiej kultury cytat z tego filmu, czyli
„Kto słabszy w dżudo ten krwawi dużo”
Mianowicie trzeba było kopać takie jakby poduszki treningowe, a ja niechcący oczywiście kopnąłem trenera w rękę i tak złamałem sobie (na szczęście nieznacznie) paznokieć na dużym palcu, a mistrz musiał sobie pokleić rękę.
Cóż, zdarza się. Po treningu poszliśmy na obiad.
Wróciwszy wszedłem pod prysznic i dochodziłem do siebie po treningu przez jakieś pół godziny. Chociaż nawet nadążam kondycyjnie za resztą (co mnie zdziwiło) kwestia doprowadzenia techniki do poziomu zadowalającego. W pokoju odwiedził mnie mój Kendo Sensej i powiedział, że się dowiedział co i jak z tym kendo, i że można trenować od 24 kwietnia. Można nawet wypożyczyć zbroję (chociaż nie wiem czy będą mieli rozmiar).
Zaraz się zbieram, bo nocą idziemy z moimi europejskimi koleżankami z loży szyderców na punkt widokowy na naszej górze popodziwiać widoki. Może One mają jakiś lepszy aparat, to bym zamieścił niebawem nowe zdjęcia.
Póki co kończę opisywać ten jakże krótki dla mnie dzień i idę spisać przedmioty, jakie chcę wziąć, bo od jutra są zapisy, a kto pierwszy ten lepszy.
Także miłego popołudnia Wam wszystkim.
DOZO

4 komentarze:

pisze...

Przekażę Robertowi, że szerzysz kult cholernej sekty :) Na pewno sie ucieszy i tylko czekać kiedy Agata będzie musiała rezerwować bilety na samolot dla całej ekipy :D

Pozdrowionka myszowościowe :)

Agata pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Agata pisze...

E tam, na samolot, na koncert!! :) z resztą jak tak dalej będę słuchać muzyki Kasprzyckiego na caly akademik to i ze Szwajcarii ekipa się zbieże ;P (jeśli to o inną Agatę chodziło to proszę o uświadomienie ;))

P.S. poprzedniego posta usunęłam bo się przeliterkowałam ;))

Unknown pisze...

a ja czekam na zdjecia :)