środa, 2 kwietnia 2008

28 Marca

Frankfurt :)Ostatni mój dzień w Europie przed wyjazdem do Japonii.Nigdy nie myślałem, że lot samolotem może dostarczyć tylu emocji.Start beinga 747 robi wrażenie, jesczze większe robi start boeinga 747 z Tobą wewnątrz.Gdy lot już się nieco uspokoił, a ja odłożyłem trzymaną kurczowo torebkę ratunkowa mogłem w końcu podziwiać wspaniałe widowisko.Patrząc zza szyby widziałem coraz mniej a wielkie problemy zdawały się takie małe :)(kto wie co mam na myśli niech się cieszy, reszta niech się zastanawia)Przeżyłem najkrótszą noc w moim życiu, trwała chyba ze 4 godziny ze względu na lot.Dotarwszy do Tokio musiałem przesiąśc się do samolotu do Fukuoki.Nie byłoby to może tak trudne, gdyby nie fakt, że Pan z kabaretu, który z kota to robi kisiel i ciastka mówi sto razy lepiej po polsku niż obsługa lotniska po angielsku.Po krótkiej lekcji pantomimy w wydaniu Japońskim pani wytłumaczyłą mi gdzie mam iść.Udało się wsiąść do samolotu, tym razem małego i zgrabnego (awionetka, awionetka)I dolecieć do celu, czyli Fukuoki (niestety te trasę już przespałęm)Na lotnisku zgarnęła mnie już obsługa uniwersytetu.O jakże byłęm zdziwiony, gdy okaząło się, że wśród grupy przeszło 20 studnetów z wymiany jest....2 białych ludzi.Okazało się, że to Austriaczka Catrine, zresztą bardzo sympatyczna i to z Nią spędziłęm podróż na uniwerek.Miejsce jest nadwyraz piękne, nad oceanem i na zboczu...aktywnego wulkanu :)Na miejscu dostaliśm klucze do pokoi i tam własnie padłem utrudzon wysiłkiem podróży.Tak oto skończył się dzień poranek i znowu dzień pierwszy mej podróży do Japonii.Jeśli ktoś będzie to czytał, to pozamieszczam nieco więcej przygód z kraju kwitnącj wiśni.Pozdrawiam i gratuluję wytrwałości.

Brak komentarzy: