niedziela, 27 kwietnia 2008

27 Kwietnia

Witajcie.

Dzisiejszy dzień był dość przesiedziany.
Odsypiałem przede wszystkim dzień wczorajszy. Ponieważ wczoraj byłem dość zmęczony chciałbym dziś dodać kilka refleksji zaległych za wczoraj.
Po pierwsze w asortymencie klubu karaoke jest niesamowita ilość piosenek. Książka z utworami grubo ponad trzykrotnie przewyższa grubością książkę telefoniczną województwa krośnieńskiego. Są tam utwory wszelkiej maści. (Nawet „Blind Guardian” wyobraźcie sobie jest nie wspominając już o chyba 10 utworach O-Zone i wszystkiego co można sobie wyobrazić, nawet Megadeth). Swoją drogą wykonanie karaoke utworów typu „fear of the dark” mógłby być dość ciekawym przeżyciem. My na szczęście ograniczyliśmy się do klasyków typu Beatelsi, U2 itp. Zamawiając salę wykupuje się abonament na drinki, więc można zamawiać ile się czego chce. Ja niestety uważam na gardło, więc nie poszalałem. A teraz najlepsze !!! Pod koniec każdej piosenki program wyświetla ile się spaliło kalorii podczas śpiewania. W życiu bym na to nie wpadł, żeby coś takiego zrobić.

Dzień dzisiejszy po śniadaniu i spacerku zszedł mi głównie na gotowaniu.
Gdyż w końcu udało mi się stworzyć iście europejski obiad.
Stworzyłem kotlet z kurczaka z ziemniakami i surówką. Niestety ziemniaki nie dość, że drogie i rzadkie są też średniej jakości. W związku z tym musiałem je ubić z odrobiną tłuszczu. Najgorszym wyzwaniem okazało się uzyskanie bułki tartej. Nie znają tu bowiem takiego specyfiku. Chleba tu nie ma (tylko tostowy), a tosty robią tutaj w kuchence mikrofalowej. Walczyliśmy zatem na dwa fronty. Jedna kromka tostowała się w mikrofali, druga smażyła się na patelni. Ni jak jednak nie dało się uzyskać w pełni satysfakcjonującego efektu. No ale coś tam było. Mięso niestety musiałem rozbijać miską, bo nie mam młotka, ani szklanych butelek, które się do tego doskonale nadają. Bo szklanych butelek tu też nie ma.
Zaprosiłem też mego małego japońskiego współlokatora, żeby zobaczył jak wygląda prawdziwe jedzenie.

Efekty mojej iście wspaniałej pracy można podziwiać na stronie:

http://picasaweb.google.com/MaciekKubik/Kotlet

Poza tym musiałem troszkę powalczyć z moim komputerem, bo ściągnął mi się jakiś „program antywirusowy” który okazał się być wirusem. Cóż, trzeba być ostrożnym bo cholerstwo strasznie złośliwe. Także strzeżcie się „XPantivira”.

Potem było już czytanie nauka na jutrzejszy egzamin ze słownictwa.
Myślę, że powinienem zacząć prowadzić kolejny katalog ze zdjęciami w moim albumie z dziwnymi ogłoszeniami w języku „angielskim”. Jest ich coraz więcej i są coraz lepsze.
Dzisiaj widziałem ogłoszenie klubu tenisowego zapraszającego do przyłączenia się do nich.
Poza kilkoma małymi potknięciami było jedno zdanie, które mnie zauroczyło.
Na końcu widniało „Let’s play tennis with us”. Ciężko to przełożyć na polski ale to coś w stylu „zagrajmy z nami w tenisa”.

Właśnie musiałem przerwać pisanie, gdyż zostałem wezwany telefonicznie przez ochronę.
Przeszły mnie ciarki. Myślałem, czy mam się już pakować, czy to tylko ostrzeżenie.
Okazało się, że nie jest tak źle. I w sumie bardzo w moim stylu.
Po wyjściu z sali gimnastycznej spakowałem się i poszedłem sobie zostawiając sobie klucz do szatni, a ochroniarzom moją legitymację i kartę wstępu na salę gimnastyczną. No ale już się wyjaśniło. Na razie mogę zostać. Swoją drogą karta wstępu na salę gimnastyczna to kolejne kuriozum tej instytucji. Trzeba przyjść i na podstawie legitymacji wystawiają Ci drugi papierek upoważniający do chodzenia na salę gimnastyczną. Jakby to sama legitymacja nie wystarczała. Ale tak sobie wczoraj rozmawiałem z jedną Christiną jak wracaliśmy na uniwersytet, że gdyby ukrócić biurokrację to bezrobocie wzrosłoby z miejsca o przynajmniej 5 punktów procentowych. Sam dziekanat zajmuje tutaj całe piętro. Jest tam ze 100 osób.
No i ciągle nie wiemy jaka jest filozofia zawodu „osoby lejącej cały dzień wodę szlaufem na drogę” a już widzieliśmy takich w dwóch miastach. Bardzo dziwne.

Pozdrawiam!

1 komentarz:

pisze...

co do kotletów :) polecam tłuczenie kamieniem :) owija się go w ścierkę i ugniata, uklepuje, postukuje, czy jakkolwiek to nazwać, z drobiem jest łatwo, bo to mięciutkie mięso :)

polecam, stosowałam na szantach w Iławie, dodam, że na trzeźwo i wobec schabowych ;) zatem płaski kamień da radę :)

p.s. nie próbować ubijania dezodorantem. nie pytać dlaczego. nie sprawdzać dlaczego nie pytać ;)