niedziela, 20 kwietnia 2008

20 Kwietnia

Cały dzień z pedałami, czyli dlaczego boli mnie tyłek.

Już musiałem się tłumaczyć z antysemityzmu, więc chyba przyszedł czas na ksenofobię i nietolerancję mniejszości seksualnych. No ale od początku.

http://picasaweb.google.com/MaciekKubik/WycieczkaNaZamek

Wybrałem się dziś na wycieczkę z kółkiem rowerowym. Wycieczka nie była jakaś super daleka bo 20 kilometrów w jedną stronę. Jednak dla mnie, kto dawno nie jeździł na rowerze było to zdecydowanie wyzwanie. Musze przyznać, że było warto. W sąsiedniej miejscowości mieściła się bowiem siedziba miejscowego pana feudalnego. Niestety, pomimo dogłębnych tłumaczeń pana z muzeum nie spamiętałem jak dane stanowisko się nazywało. Tak czy inaczej ktoś pomiędzy Szogunem a zwykłym samurajem. Siedziba w bardzo urokliwej okolicy, bo w ląd wrzyna się tutaj dość spora zatoka. Podczas odpływu pozostawia ogromny pas mułu, który od razu zasypywany jest falangami zbieraczy wszelkiej maści zbieraczy dziwnych rzeczy z morza. No ale wracając do zamku. Postaram się po krótce, choć wiecie, że o zamkach, mieczach itp. To mógłbym długo. Zamek jest bardzo dobrze zachowany z ogrodem a nawet starym Shintoistycznym cmentarzem. Wnętrze nie jest już zamieszkałe, gdyż zostało zaadoptowane na muzeum. Jest tam mnóstwo zbroi wszelkiej maści, jest kilka katan, a także pik itp. Co ciekawe jest tutaj mnóstwo wszelkiej maści sprzętów domowych jak miski, inne naczynia, przybory do pisania i tak dalej. Można nawet przymierzyć tandetne reprodukcje i zrobić sobie żałosne zdjęcie w podkoszulku, adidasach, wymienionym napierśniku, hełmie (czy raczej reprodukcji) i chorągiewce bojowej. Cóż, jakoś trzeba umilić czas napalonym turystom.

I pewnie myśleliście, że sobie nie zrobiłem tego zdjęcia.

BŁĄD!!!!
OCZYWIŚCIE, ŻE ZROBIŁEM. JEST TANIE I TANDETNE, ALE MNIE TO NIE OBCHODZI, MAM ZDJĘCIE W ZBROI SAMURAJA I TYLE.


Była też kolczuga z bardzo ciekawym splotem. Japończycy używali troszkę innego splotu kółek kolczugi jak Europejczycy. Zdjęcia też w galerii dla zainteresowanych. Na wyższych piętrach jest zbiór różnych nowszych pamiątek. Ale jakoś nie specjalnie się na nich skupiałem. Z góry widać za to siną dal (siną dal oceanu ma się rozumieć).

Potem było to na co czekałem najbardziej, czyli obiad. Była to taka tradycyjna restauracja z siedzeniem na ziemi. Na szczęście w menu było sporo zdjęć więc mogłem pokazać placem. Niestety przypomniało mi to jeden ze starych polskich dowcipów o restauracjach. Wie, że jest stary jak świat. Ale może właśnie dzięki temu ktoś go może nie pamiętać. I dla tego kogoś go przytaczam.

Wchodzi facet do restauracji. Przegląda menu. Woła w końcu kelnera i wywiązuje się taka rozmowa.
-To poproszę kotlet schabowy
-Wyszedł…
-A sznycel?
-Wyszedł…
-Pierogi?
-Wyszły…
-Naleśniki????
-Wyszły…
-To co nie wyszło?????
-…Interes nie wyszedł


HAHAHAHAHAHAHHAHAHAAHAHA

No dobra pośmialiśmy się to wracam do poważnych rzeczy.
W końcu udało mi się trafić w obrazek czegoś co było. Ale w sumie to nie wiedziałem co to było. Jak zwykle część z tej zagadki już nigdy nie znajdzie rozwiązania.
Rozpoznałem zupę. Było to coś jakby rosół w kolorze i konsystencji. Różnił go jedynie jeden szczegół od naszego rosołu: smak. Smakował bardzo dziwnie. Ale makaron był dobry. W ogóle to ten makaron był bardzo gruby. Kilka razy grubszy niż nasz. DO tego oczywiście miska ryżu, smażone krewetki. Bardzo dobre, ale nie tak dobre jak mój węgorzyk. Do tego jedna miseczka z ogórkiem i dziwnym lepiącym się czymś. Druga miseczka z dziwnym czymś i na deser galaretkowate dziwne coś z wisienką, która niestety tez okazała się nie być wisienką tylko nie wiadomo czym. (przypomina mi się kawał Kamila Marka o jeżyku, ale ze względu na nie konieczną cenzuralność ww. dowcipu go nie przytoczę. Zresztą nie lubię opowiadać czyiś dowcipów więc odsyłam do Kamila).

Potem jeszcze kolejny dom samuraja z przepięknym ogrodem i makietą jego włości.
Potem morderczy powrót. Podwieczorek i siedzę nad nauką. Jak zwykle artykulik. A jutro mam sprawdzian z pisania i czytania japońskich literek.

Zatem kończę ten przydługaśny artykuł.

Mam nadzieję, że spełniłem moje weekendowe obietnice.

Nieukontentowanych zachęcam do wyrażania swoich opinii i podsyłania podpowiedzi.

4 komentarze:

pisze...

ja bym ten dowcip jednak chciała :)
myszość

Agata pisze...

Mam podać telefon do Kamila? ;)

Unknown pisze...

Wow, Śpiewaku, wciąga mnie twoja opowieść i czekam na jej dalszy ciąg. Nie wiedziałem, że Japonia tak uwrażliwia, że dopadła Cię cenzura mentalna ;-) Pozdrawiam! Paluch

Maciekkubik pisze...

Zawsze byłem wrażliwy :)