niedziela, 22 czerwca 2008

22 Czerwca

Dzisiejszy dzień był bardzo aktywny.
Wstałem nieco późno ze względu na nocne manewry przeciwpożarowe których, chcąc nie chcąc, byłem naocznym świadkiem i uczestnikiem.
Po jakże krzepiącym śniadaniu wyruszyłem do miasta.
Jako, że było już dość późno poszedłem prosto na mszę. Tam w pierwszych minutach, podobnie jak reszta wiernych przeżyłem dość poważny szok.
Wszystko zaczęło się normalnie. Śpiewy anielskie, wchodzi ksiądz, podchodzi na ołtarz, wita wszystkich i odczytuje intencję mszy. Niby nic, gdyby nie fakt, że brzmiało to mniej więcej tak:
-dzisiejszą mszę sprawujemy w intencji dobrego wyboru nowego Papieża.
Nie muszę chyba mówić, że wszyscy nieco się zdziwili i zasmucili. Ksiądz widząc naszą reakcję zrozumiał co powiedział i szybko się poprawił:
-Znaczy się miałem na myśli biskupa.
Jak to czasami przejęzyczenie może narobić zamieszania.
Potem poszło już bez przeszkód.

Po mszy udałem się na zakupy i na obiad. Jak zwykle udałem się do mojego ulubionego sushi baru i zająłem moje ulubione miejsce na przeciwko akwarium, gdzie pływają sobie śliczne rybki.
Od dziś nie jest to już moje ulubione miejsce. Zawsze było tak samo: siedziałem sobie spokojnie, zajadałem miejscowe przysmaki, popijałem zieloną herbata i patrzyłem na akwarium z rybkami.
A dziś? Siedzę sobie, nagle podchodzi do akwarium pan z kuchni, bierze podbierak wyjmuje jedną rybkę i kładzie na blat metr od mojej twarzy. Potem rybkę bach,bach po łbie, odciął jej głowę, wyją wnętrzności, pokroił i poszedł do kuchni. Pierwszy raz w życiu byłem świadkiem śmierci stworzenia większego niż karaluch. To jeszcze nie było najgorsze. Zacząłem dalej jeść moje rybki a tu nagle coś puka. Patrzę, i oczom nie wierzę. Pan obciął rybie głowę a resztę (taki kadłubek ryby) przekroił wzdłuż na pół. Zabrał tylko głowę i pół ryby, drugą połowę kadłubka zostawił.
A pół-kadłubkowi wcale nie śpieszyło się do śmierci. Zaczął sobie skakać po blacie bardzo energicznie. Co najgorsze wcale nie miał zamiaru przestać. Dokończyłem więc mój kawałek, który się nie ruszał i jakoś nie miałem ochoty na więcej. Niby normalna rzecz, ale jednak nie nastawiałem się na to.

Następnie rozpocząłem poszukiwania na miarę wyprawy Indiany Jonesa za Świętym Graalem lub Arką Przymierza. Chciałem kupić sobie książkę w języku innym niż japoński.
Po 4 godzinach nieprzerwanych poszukiwań okazało się, że w Beppu (przypomnijmy 100 000 mieszkańców, miasto akademickie) są 2 (słownie DWIE) książki po angielsku. Obie w antykwariacie na końcu peryferii przedmieść miasta. Pierwsza to Harry Potter i Kamień Filozoficzny (cz.1, która i tak czytałem) a druga to Harry Potter i Wiezień Azkabanu (cz.5, żeby było śmiesznie). Pierwszą, jak już wspomniałem, czytałem i raczej z brakiem zamiaru zagłębiania się dalej w tę serię. A nawet jeśli, to czytanie części 5 po pierwszej w żadnej serii nie ma większego sensu (pomijamy serię Harlekina).
Nie ma jednak takiego złego. Poza książkami w antykwariacie były też płyty. Płyt było całkiem sporo i, co ciekawe, nie wszystkie po japońsku. Co najlepsze z tego wszystkiego, to fakt, że płyty były po 250 jenów czyli po 5 PLN. Udało mi się wykopać 2 płyty Alanis Morissette.
Bardzo się z nich ciesze, gdyż te kilka płyt, które mam ze sobą, słuchane w kółko, po trzech miesiącach zaczynają rzucać się na mózg.

Zapomniałem wspomnieć o jednym incydencie. Przemierzając sklep spożywczy w poszukiwaniu czegoś jadalnego, co potrafiłbym nazwać mijałem parę malutkich japońskich dzieci bawiących się jedno w leżenie brzuchem na ziemi a drugie siedzenie okrakiem na tym pierwszym.
Nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to pierwsze postanowiło się nagle podnieść. W efekcie to siedzące poleciało na plecy, a jego twarz znalazła się bezpośrednio na drodze mojej stopy właśnie opadającej na ziemię. Dzięki Bogu udało mi się zrobić jakiś dziwny skoko-wygibas i przeleciałem nad szczęśliwą parką. Muszę jednak się przyznać, że przeżyłem chwilę grozy.
Dobrze, że nic się nie stało.
A jutro do szkoły.

Pozdrawiam wszystkich.
Szczególnie tych walczących jeszcze z sesją.

DO jutra.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wiezien Azkabanu to czesc 3-cia, wiec mozesz smialo czytac, bo to od niej akcja tak naprawde sie zaczyna ;).

Anonimowy pisze...

Ci jeszcze walczący też pozdrawiają.
I właśnie idą się historii uczyć :(


kraq