Witam w kolejnym pięknym dniu.
Dziś bardzo duszno i bardzo gorąco ale nie padało.
Ja nadludzkim wysiłkiem zwlokłem się rano na pierwszy wykład o 8.45.
Zajęcia z biznes planu nie są porywające, ale to jedyny wykład mający cokolwiek wspólnego z moimi studiami więc staram się bywać regularnie. Szczególnie, że na wszystkich zajęciach w tym semestrze sprawdzają obecność.
Ponieważ byłem na zajęciach przegapiłem ćwiczenia przeciwpożarowe.
Wracając zastałem tylko dwóch panów na korytarzu, którzy pilnowali maszyny robiącej dym, który był puszczany przez okno. Cóż, chyba ominęło mnie nie lada przedstawienie.
Mam dla Was dziś piękną historię. Christine uczęszcza na zajęcia z dyplomacji. Jest tam taki japoński profesor, który jest bardzo mądry i jeździ po całym Świecie i w ogóle och i ach.
No i ten profesor w swych wielce mądrych wojażach był tez kilka razy w Europie.
Tyle tytułem wstępu, teraz akcja właściwa.
Profesor mówi do swych uczniów:
- Ja to byłem już kilka razy w Europie, tam jest prościej, bo wszyscy mówią tym samym językiem tylko innymi dialektami.
Rozumiem student, ale żeby profesor takie farmazony opowiadał?
Zastanawialiśmy się wspólnie jak doszedł do tak wspaniałego wniosku.
a) był kilka razy w Europie, ale w jednym kraju
b) wszyscy, których spotykał na uczelniach mówili doń po angielsku, więc drogą dedukcji doszedł do wniosku, że wszyscy nim mówią
c) był w Niemczech, Austrii i Szwajcarii
Inaczej nie mamy pojęcia.
trzecia rzecz to film jaki dziś widziałem "tupot małych stóp" to chyba polski tytuł filmu "happy feet". Bardzo miła kreskówka. Bardzo polecam szczególnie wszystkim tym, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z Hiszpanami.
Pozdrawiam!
środa, 18 czerwca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
moze profesorek byl w kilku krajach europy zachodniej lub srodkowej, a ze w kazdym z nich zobaczyl te same ''europejskie krzaki'' wiec stwierdzil ze jak wszedzie jest taki sam alfabet to i jezyki podobne:)
ja tam japonskiego od chinskiego tez nie odroznie:P
Prześlij komentarz